Pepe po ostatniej misji ma złamaną rękę, więc jedynym zastępczą jest... Dundersztyc? Dundersztyc się zgadza, ale on nie ma misji zwyczajnej jak Pepe pokonać zło tylko musi zdobyć roślinę, żeby uleczyć rękę Pepe. Tymczasem Fineasz i Ferb muszą uwolnić Buforda, który utknął na huśtawce.
Bohaterowie
- Fineasz Flynn
- Pepe Pan Dziobak
- Major Francis Monogram
- Baljeet Tjinder
- Ferb Fletcher
- Norm
- Chloe
- Moranica Uglyfoot-Curvehead
- Heinz Dundersztyc
- Mora
- Buford Van Stomm
Odcinek
(W ogródku)
Fineasz: Ej, gdzie jest Pepe?
(Pepe siedzi na krześle w swojej kryjówce ze złamaną ręką. Na ekranie pojawia się Monogram)
Monogram: Witaj, agencie P! Masz złamaną rękę i nie możesz wrócić do domu, ponieważ mogą odkryć twoją tożsamość, więc musimy uleczyć twoją rękę. Znaleźliśmy roślinę, która to zrobi. Na razie masz wolne od pokonywania zła, więc musimy znaleźć zastępcze. I jedyną osobą, która mogła by cię zastąpić jest... Dundersztyc!
(Słychać dramatyczną muzykę i Pepe robi wielkie oczy)
Pepe: {terkocze}
(Czołówka)
Gdy zaczyna się lato, a z latem wakacje,
i czasu wolnego jest tyle.
Znów pojawia się problem i w mózgu wibracje,
jak spędzić najlepiej te chwile...
Na przykład: Zrobić rakietę, czy z mumią się pobić,
na szczyt Wieży Eiffla się wdrapać.
I odkryć to, czego choć nie ma, to jest,
Fineasz: Hej!
szympansa szamponem ochlapać.
Pływać pośród fal, roboty tworzyć też,
Geniusza znaleźć też mózg.
Fineasz: Jest tutaj!
Za ptakiem dodo gnać, bazgrać na mapie coś,
siostrze wymyślać od kóz!
Fretka: Fineasz!
Sam widzisz, że zrobić wiele się da, nim będzie się do szkoły iść,
Fineasz: Chodź Pepe!
więc z nami bądź, Fineasz oraz Ferb to wszystko zrobią dziś! x2
Fretka: Mamo! Fineasz i Ferb znowu hałasują!
(Koniec czołówki)
Narrator: I znowu Dun
(W kryjówce Pepe)
Monogram: Bez paniki. Nie chodzi mi o to, że Dundersztyc będzie cię zastępować, że musi walczyć ze złem. Tylko, że ty nie możesz iść sam po tą roślinę, a Dundersztyc będzie cię zastępował, ale tylko w tej misji. O to mi chodzi.
Pepe: Uff...
(Baljeet biegnie do ogródka)
Baljeet: Fineasz! Ferb! Pomocy!
Fineasz: Co się stało?
Ferb: Znowu wyskoczyłeś przez okno?
Baljeet: Ferb nie. Założyłem się z Bufordem czy wejdzie na huśtawkę dla dzieci. Niestety, ale przegrałem.
Fineasz: I to jest twój problem? Nie umiesz się pogodzić z porażką?
Baljeet: Nie! Znaczy umiem. Ale mam inny problem. Tak właściwie to nie ja tylko Buford. Bo on nie umie stamtąd wyjść.
Fineasz: Uuu... to już jest poważny problem.
Ferb: Przecież on jest gruby. Jak on tam wszedł? Przecież jak tam wchodził to musiało coś pęknąć.
Baljeet: Owszem, ale to nie huśtawka pękła tylko jego gacie się rozpruły.
(Do Spółki Zło przychodzi Norm i Chloe z Morą)
Chloe: Cześć!
Norm: Mamy dobrą wiadomość!
Moranica: W końcu jesteś mężczyzną?
Norm: Byłem nim cały czas.
Mora: Dziś jest 10 miesiąc, czyli dziesiąty dzień!
Moranica: Czyli co z tego?
Mora: Zapomniałaś o tym?
Moranica: O czym? O myciu? Myłam się trzy tygodnie temu.
Dundersztyc: W dziesiątym dniu Mora zacznie mówić. A dziś jest ten dzień.
Moranica: Co?!? Kto dzisiaj?! No nareszcie! Wreszcie będę mogła z tobą pogadać! Przywitaj się ze swoją chrzestną!
Mora: (przytula się do niej) Cześć! To prawda, że mam imię po tobie?
Moranica: Tak, słodziutko! Ja cię odbierałam z brzucha z twojej matki tymi rękoma! Musimy spędzić ten dzień razem!
(Bierze ją na ręce i wybiega do jakiegoś pomieszczenia w Spółce Zło)
Chloe: Czyli to oznacza, że... mamy wolny dzień!
(Norm i Chloe wychodzą z Spółki Zło)
Dundersztyc: No wy chyba sobie żartujecie. Oni spędzają czas razem, one też. A ja z kim będę spędzał ten dzień?
Dżingiel: Dundersztyc samotny jest!
Dundersztyc: Cicho! (ktoś puka do drzwi) Albo i nie! Może to Pepe Pan Dziobak? Tak! Mam z kim spędzić ten dzień! (otwiera drzwi) Cześć Pepe! Jesteś gotow... Masz złamaną rękę? Ale ja... chciałem z tobą spędzić dzień. A przez tą twoją rękę już nie mogę! A co ty tutaj robisz?
(Pepe pokazuje mu komunikator, na którym pojawia się Monogram)
Dundersztyc: Monobrew?
Monogram: Jestem Monogram! Mamy sprawę do ciebie. Masz wypełnić naszą tajną misję! Musisz zdobyć roślinę, która uleczy rękę agenta P. On pójdzie z tobą.
Dundersztyc: Dobra! Zgadzam się.
Monogram: Serio?
Dundersztyc: Tak! Agent Dun wkracza do akcji! A właśnie czy mógłbym dostać fedorę? Skoro jestem waszym agentem to...
Monogram: Tak, dostaniesz.
Dundersztyc: Super!
(Fineasz, Ferb i Baljeet przychodzą do Buforda, który utknął na huśtawce)
Fineasz: Buford? Co ty robisz?!
Buford: Siedzę sobie.
Fineasz: Czyli już się wydostałeś? O, to super.
Buford: Nie! No jasne, że nadal tu utknąłem! Pomóżcie mi!
Fineasz: A jak ty się w ogóle w to zmieściłeś?
Buford: Jakoś mi się udało wejść, a wyjść to nie za bardzo.
Fineasz: Już wiem! Potrzebne nam masło.
Buford: Masło? Po co? Macie mnie uwolnić, a nie zajadać się kanapkami z masłem.
Fineasz: Później zobaczysz. Chodź, Baljeet! A ty Ferb zostań.
(Fineasz i Baljeet idą po masło)
Buford: Ferb, co ty robisz tym telefonem?
Ferb: A nic.
(robi zdjęcie Bufordowi)
Ferb: Muszę to wysłać na fapchata.
(Tymczasem u Dundersztyca i Pepe, którzy lecą poduszkowcem)
Dundersztyc: Serio nie było większych poduszkowców? (Pepe przecząco kiwa głową) Szkoda, że ty nie możesz sterować, bo tak by było dla mnie lepiej. Ej, a ty wyciągnąłeś kiedyś z kapelusza parówkę. Czy w moim też coś jest? (Pepe wzrusza ramionami)
(Na ekranie pojawia się Monogram)
Monogram: Agenci, zgłoście się! Dusiek, na pewno coś masz w tym kapeluszu, ale w spodniach chyba nie. Do rzeczy: musicie teraz lecieć na wyspę Badbaadada.
Dundersztyc: Badba... bla bla. Co to znaczy? Jakiś taniec? Badba badda ba ba ba badbaa.
Monogram: Po naszemu to znaczy wyspa Przetrwania.
Dundersztyc: To ciężko. Ciekawe czy przetrwamy...
(W Spółce Zło)
Dżingiel: Spółka Zło rządzona jest przez Moranicę!
Moranica: Dzięki, baby! [czyt. bejbe, nie baby]
Mora: To o czym będziemy rozmawiać?
Moranica: Może... może chcesz nauczyć się hackowania?
Mora: Pewnie.
(U Dundersztyca i Pepe)
Dundersztyc: A jak nazywa się ta roślina i jak wygląda?
Monogram: Wygląd widzicie na ekranie. (Pokazuje im zdjęcie rośliny) A trasę do tej rośliny i nazwę podam wam, jak będziecie już na wyspie. Dobra, za chwilę musicie wylądować.
Dundersztyc: Na tej wyspie co jest pod nami?
Monogram: Tak.
Dundersztyc: Hmm... może ten przycisk potrafi lądować. (Naciska jakiś przycisk, a poduszkowiec leci za szybko) A jednak nie! Może ten? (Naciska przycisk i maszyna się zatrzymuje) No nie! A teraz stoimy! Spróbuję ten. (Naciska przycisk, a on uruchamia autodestrukcję poduszkowca)
Głos maszyny: Autodestrukcja za 30 sekund.
Dundersztyc: Co?!
Monogram: Heinz, coś ty nacisnął?
Dundersztyc: Ja? Nic. I co mam teraz zrobić?
Monogram: Weź spadochron, który jest w bagażniku.
Dundersztyc: (wyciąga spadochron) I co mam teraz zrobić?
Monogram: Załóż go na plecy, weź agenta P na ręce i skacz!
Dundersztyc: Co?!
Monogram: Skacz!
Dundersztyc: Aaa!
(Dundersztyc skacze)
Dundersztyc: I co teraz?!
(Pepe ciągnie za sznurek i uruchamia spadochron)
Dundersztyc: Och, dziękuję. Gdyby ciebie tutaj nie było to pewnie już bym zginął. Ej, i jak będziemy teraz kontaktować się z majorem? (Pepe pokazuje mu komunikator) Ach, racja. Przecież jeszcze masz komunikator. (Dundersztyc ląduje na wyspie, a spadochron zahacza się między gałęziami drzewa i Dundersztyc tam siedzi) I jak teraz stąd wyjdziemy? Przecież zaraz spadniemy, a gałęzie na nas. (Pepe wyskakuje z rąk Heinza na ziemię i rzuca mu nóż, żeby rozciął sznurki) O, dzięki. (Dundersztyc rozcina sznurki i spada na ziemię) Skąd wziąłeś ten nóż? (Pepe pokazuje mu, że z kapelusza) Tak coś czułem. I w którą stronę teraz mamy iść? (Pepe wyjmuje komunikator)
Monogram: Widzę, że już wylądowaliście na wyspie. Teraz musicie iść cały czas prosto dopóki nie zobaczycie wodospadu.
(Fineasz i Baljeet przychodzą z kostką masła do Buforda)
Buford: I co wy teraz chcecie z tym zrobić?
Fineasz: Posmarować cię ty masłem. A najbardziej nogi i pas.
(Fineasz chce posmarować Buforda w pasie, lecz masło nie chce wejść)
Fineasz: Czemu to masło nie chce tam wchodzić?!
Baljeet: Bo pewnie jest za duże.
Ferb: Albo on za gruby.
Fineasz: Chyba jednak musimy to masło roztopić. Gdy będzie mniejsze to może wtedy wejdzie?
Buford: A może najpierw posmarujecie mi nogi, a potem pas?
Fineasz: W sumie ten pomysł jest lepszy.
(W Spółce Zło; Moranica i Mora siedzą przed komputerem)
Moranica: I tak się powinno hackować. Teraz ty. Mi to zajęło tylko 5 minut, a tobie pewnie dłu...
Mora: Już!
Moranica: Tak szybko?
Mora: Ja jestem robotem, komputer też jest tak zwanym robotem. My się rozumiemy.
Moranica: Jesteś naprawdę mądrą kobitką. Mądrzejsza od Duśka.
Mora: To co teraz robimy?
Moranica: Nauczę cię jak obrabować bank.
(Dundersztyc i Pepe są przed wodospadem)
Dundersztyc: Widzimy wodospad. I co teraz?
Monogram: Musicie przez jego przejść.
Dundersztyc: Dobra! (wchodzi do wody i natychmiast spada w dół wodospadu)
(W następnej scenie; Dundersztyc przychodzi do Pepe cały mokry)
Dundersztyc: No i co? Nie da się przez jego przejść.
Monogram: Musicie pokombinować.
(Pepe rozgląda się wokół siebie i zauważa wiele głazów. Dziobak klepie Dundersztyca, żeby też na je spojrzał)
Dundersztyc: Co chcesz? No widzę. Widzę wiele głazów i po co mi one? Ach, już wiem! Porzucamy je sobie do wody, żeby zobaczyć ile zrobię kaczek. (Pepe przecząco kiwa głową) Nie? No to co mam z nimi zrobić? (Pepe pokazuje, żeby je dał do wody) Chcesz, żebym je dał do wody, a potem byśmy po nich przeszli? (Pepe kiwa głową)
(W Spółce Zło)
Moranica: I tak właśnie trzeba obrabować bank.
Mora: Serio? Nie można po prostu wejść kanałami albo przebrać się za strażnika?
Moranica: Nie mogę w to uwierzyć. Jesteś sprytniejsza ode mnie. Jesteś naprawdę sprytna.
Mora: W końcu po kimś to muszę mieć.
(U Buforda)
Fineasz: Już cię posmarowaliśmy. Teraz trzeba cię wydostać.
(Fineasz, Ferb i Baljeet ciągną Buforda, żeby go wyciągnąć)
Baljeet: Ech... to w ogóle nie idzie!
Fineasz: Nawet się nie ruszyłeś.
Ferb: Ile ty ważysz?
Buford: 80 dekagramów.
Baljeet: Hmmm?
Buford: Znaczy... kilometrów. No gramów. Kilogramów.
(U Dundersztyca i Pepe)
Dundersztyc: Monogram, wodospad już przeszliśmy. Gdzie teraz mamy iść?
Monogram: Za tymi drzewami jest przepaść i musicie ją przeskoczyć.
(Dundersztyc i Pepe idą dalej i są za drzewami)
Dundersztyc: Ale przecież tu jest most, więc można po nim przejść.
Monogram: No tak, ale...
(Dundersztyc wchodzi na most, a on się rozpada)
(W Spółce Zło)
Moranica: Twoja matka jest tak gruba, że spada z obu stron łóżka.
Mora: A twoja matka jest tak gruba, że jak wchodzi do wanny, to nie ma miejsca na wodę.
Moranica: Twoja jest tak gruba, że zakłada pasek bumerangiem.
Mora: A twoja jest tak gruba, że powoduje przeciążenie serwera.
(U Buforda)
Fineasz: Masło nie pomogło. Trzeba spróbować inaczej.
Buford: Może weźmiecie łyżkę do butów?
Baljeet: Chyba raczej lewarek.
Buford: Co to?
Baljeet: Podnośnik do samochodów.
Buford: I co wy z tym zrobicie?
Ferb: A nie lepiej wziąć tą huśtawkę z Bufordem do ogródka?
Buford: Tą całą? Przecież nie dacie rady.
Fineasz: Ale tylko tą pojedynczą byśmy wzięli. Na tej, której siedzisz byśmy urwali od tej całej huśtawki.
Buford: Ale przecież ludzie będą mnie widzieli z tą huśtawką.
Baljeet: Nie, nie będą. Zasłonimy cię.
(W Spółce Zło)
Mora: Daj mi twoje zdjęcie, bo chcę sobie zrobić kanapkę z pasztetem.
Moranica: Jestem z ciebie... DUMNA! O tak! Tak się powinno dissować innych. Nie muszę cię już więcej uczyć, bo jak widać uczennica przerosła mistrzów.
Mora: Dziękuję.
Moranica: Przerosłaś mistrzów, ale mnie jeszcze nie. Z okazji tego wielkiego dnia pozwalam ci na wszystko.
(Dundersztyc i Pepe stoją już po przepaści)
Dundersztyc: To gdzie teraz?
Monogram: Musicie iść prosto.
(Dundersztyc idzie dalej aż nagle wpada do jakieś dziury)
Dundersztyc: Hej! Znalazłem tu jakąś roślinę!
Monogram: Ach, racja. Zapomniałem wspomnieć, że za tym drzewem są schody na dół po tą roślinę.
Dundersztyc: Teraz to mówisz?!
(Pepe znajduje się na dole)
Dundersztyc: To ta roślina?
Monogram: Tak, to ona. Teraz agent P musi ją zjeść.
Pepe: {terkocze}
Monogram: Przepraszam, pomyliłem się. Musi ją wypić.
Dundersztyc: Jak wypić?
Monogram: Musicie wycisnąć sok.
(Dundersztyc wyciska sok z rośliny, wlewa do szklanki i Pepe są wypija)
Dundersztyc: A mógłbyś powiedzieć co to za roślina?
Monogram: Juice sun ah.
Dundersztyc: Czyli?
Monogram: Po naszemu "trujący sok".
Dundersztyc: Co?! Czy ty go właśnie otrułeś?!
Monogram: Spokojnie. Jeśli osoba, która jest zdrowa i wypije to się otruje, a jak to wypije chora osoba to wtedy uleczy.
(Dundersztyc i Pepe wychodzą na zewnątrz)
Dundersztyc: I jak teraz wrócimy do domu skoro nie mamy transportu?
(Pepe pokazuje, żeby trzymał się swojego kapelusza)
Dundersztyc: (trzyma swój kapelusz i uruchamiają się stery) A jednak okazało się, że coś mam w tym kapeluszu! No to lecimy!
(Pepe i Dundersztyc lecą do domu)
(W ogródku)
Buford: I co teraz?
Fineasz: Urwiemy te łańcuchy i będziesz miał fajne majty. Huśtawkowe.
Buford: A może jest jakiś sposób, żeby jeszcze to ciągnąć?
Fineasz: Przydarzą się wielki nożyce, ale możemy coś uciąć. I ty wiesz co. Lepiej na to nie patrz i chyba możesz pożegnać się ze swoją męskością.
(Dundersztyc i Pepe stoją przed drzwiami mieszkania Duśka)
Buford: AAAAAAAAA!
Dundersztyc: Czy ty też to słyszałeś?
(Pepe kiwa głową)
Dundersztyc: Ktoś się tak drze, że nawet tutaj go słychać. No to dziękuję ci Pepe Panie Dziobaku za ten cudowny dzień. Przynajmniej się nie nudziłem. Ty uleczyłeś rękę, a ja ponownie byłem waszym tymczasowym agentem. No to do zobaczenia albo jak to zwykle mówię: a niech cię piorun pierdolnie, Panie Dziobaku! (Pepe odchodzi, a Dundersztyc otwiera drzwi do mieszkania) Witam w do...
(Mieszkanie jest zniszczone. Wygląda tak jakby był po pożarze, bo tak właściwie jest po pożarze)
Dundersztyc: MORANICA!
(Napisy końcowe)
(Dundersztyc stoi przed mieszkaniem, a do jego wchodzi Moranica)
Moranica: Czy ktoś mnie wołał? Osz, kuźwa! A tu co się stało?
Dundersztyc: Czy ty właśnie wywołałaś pożar w moim mieszkaniu?
Moranica: Owszem wywołałam, ale nie w twoim mieszkaniu tylko w parku.
Dundersztyc: To kto to zrobił?!
Moranica: Pewnie Mora.
Dundersztyc: Jak ona?!
Moranica: No, bo powiedziałam jej, że może robić co chce i wtedy pokazałam jej pełne pudło fajerwerków. Powiedziałam, że jak chce to niech podpali tą chałupę. Mówiłam to ironicznie, a ona chyba to zrozumiała dosłownie.
(Do nich podchodzi Mora)
Mora: Ale to nieprawda! Ona sama wywołała ten pożar! (zaczyna płakać, a Heinz bierze ją na ręce)
Dundersztyc: Oj nieładnie tak zwalać winę na dzieci. Chodź słoneczko, kupię ci lizaczka.
(Dundersztyc odchodzi)
Moranica: Ale ja... (Mora mruga do niej i się śmieje, że udało jej się okłamać Duśka) Co?! Osz, ty cwelu. To dziecko mnie wrobiło. Nie mogę w to uwierzyć. Choć sama ją tego uczyłam. Jestem z niej dumna. Nie dziwię jej się, że rzuciła na mnie winę chociaż tego nie zrobiłam. W sumie to sama bym tak zrobiła.
(W ogródku)
Fineasz: O, tu jesteś Pepe! Choć długo cię nie było. Gdybyś ty tylko wiedział co tu się działo.
Ferb: Fineasz urwał Bufordowi kawałek naskórka.
Buford: Musicie o tym wspominać?! To naprawdę bolało! Teraz czuję się mniej męski.
KONIEC