Tymczasem Dundersztyc nawiązuje współpracę z doktor Hanną Taylor. Perry by go pokonać, zmuszony jest do współdziałania z Agentką P - Penny Panną Dziobak.
Fabuła[]
Część 1[]
Phineas i Ferb szli chodnikiem wracając z wyścigów motocrossowych. Obaj chłopcy milczeli pogrążeni we własnych myślach. Ich dzisiejszy plan okazał się być niewypałem, a stało się tak ponieważ Phineas dał małpie kluczyki i pozwolił jej wsiąść na motocykl.
- Wiesz Ferb, ten projekt możemy zaliczyć do niezbyt udanych - odezwał się czerwonowłosy po dłuższym czasie.
- Niepotrzebnie daliśmy małpie prowadzić - stwierdził smętnie Ferb.
- Fakt, ale czy ktoś przypuszczał, że facet w kostiumie banana wyskoczy na drogę?
Nagle za ich pleców dał się słyszeć narastający szum i po chwili coś przeleciało tuż obok nich, o mało co nie zwalając Ferba z nóg.
- Hej! Co to było? - wykrzyknął młody Flynn w ramionach ściskając brata, którego w ostatniej chwili zdołał uratować od bolesnego zderzenia z brukiem.
Z lecącej deski zeskoczyła dziewczyna i wylądowała twardo na chodniku. Czerwonowłosy puścił brata i pierwszy podbiegł do leżącej dziewczyny. Gdy chłopiec stanął u jej boku, rozpędzona deska uderzyła w uliczną latarnie i wybuchła.
- Nic ci nie jest? - zwrócił się dwunastolatek do poszkodowanej z troską w głosie i pomógł jej wstać.
Do brata podbiegł Ferb.
- Nie, wszystko w porządku - odparła dziewczyna. Była nico niższa od Fineasza i miała bardzo duże, niebieskie oczy. Ubrana była w białą tunikę, niebieski kubraczek i czarne leginsy. Na łokciach i kolanach miała ochraniacze, a z pod błękitnego kasku wystawała jej brązowa grzywka. - Przepraszam, że o mało co was nie staranowałam.
- Nie ma sprawy - odparł Phineas i machnął ręką dając do zrozumienia, że nic się nie stało. - Czy to była latająca deska? - zapytał po chwili z przejęciem.
- Tak. Zapomniałam zamontować ogranicznik prędkości i przy stu na godzinę straciłam nad nią panowanie - odparła dziewczynka z uśmiechem.
- I ty sama ją zrobiłaś? - zapytał zdumiony czerwonowłosy.
- Tak, nic specjalnego - odparła skromnie brązowowłosa. - A tak przy okazji jestem Daniella, ale wszyscy mówią mi Danny - przedstawiła się dziewczyna. - Mieszkam w okolicy. Przeprowadziłam się tu dziś rano razem z rodzicami i bratem.
- To wspaniale! - ucieszył się szczerze Phineas. - Witamy w Danville. Ja jestem Phineas, a to jest mój brat Ferb - przedstawił brata.
Phineas miał w zwyczaju przedstawiać innych ludzi, to była jego działka.
- Miło mi - odparła Danny i zerknęła na Ferba.
- Razem z Ferbem każdego dnia lata coś robimy - kontynuował czerwonowłosy, a Daniella znów skupiła swą uwagę na nim. - Dzisiaj urządziliśmy wyścigi motocross. Nie wyszły do końca zgodnie z planem, ale to nie koniec naszych pomysłów na tę chwilę. Zamierzamy, ja i Ferb, skonstruować Symulator. Jeśli chcesz, możesz się do nas przyłączyć. Mieszkamy dosłownie za rogiem.
- Super! Wpadnę jak tylko poskładam moją deskę do kupy. Do zobaczenia później! - Danny pomachała na pożegnanie i oddaliła się w stronę szczątków swej deski.
- Miła dziewczyna... - stwierdził Phineas i spojrzał na brata.
Ferb wyglądał na trochę nieobecnego i jakby zbladł.
- Ferb wszystko w porządku? - zapytał czerwonowłosy z wyraźnym przestrachem. - Ferb?
Gdy Fletcher uświadomił sobie, że Phineas coś do niego powiedział otrząsnął się z transu i zadał pierwsze pytanie jakie przyszło mu do głowy.
- Widziałeś może Perry?
- Nie, odkąd małpa dała dyla z gościem bananem.
- Witaj Agencie P. Doktor Dundersztyc coś kombinuje... - na widok dziobaka-banana Monogram urwał w pół zdania. - Agencie P dlaczego masz na sobie kostium banana?
W odpowiedzi na uzasadnione pytanie Monograma, Perry pokazał mu do ekranu e-mail, który otrzymał rano od Carla.
Monogram przeczytał wiadomość po cichu i powiedział:
- Agencie P tu jest napisane: "Przynieś kilogram bananów", a nie "Przyjdź w kostiumie banana". Carl po co ci kilogram bananów?! - zwrócił się do podwładnego.
- Chciałem upiec ciasto bananowe! - odparł Carl zza kamery.
Perry zdjął z siebie pospiesznie kostium i cisnął w kąt, następnie założył fedorę i zajął swoje miejsce przed odbiornikiem.
- Wracając - kontynuował MM - Doktor Dundersztyc znowu coś kombinuje. Tym razem znalazł sobie wspólnika w zbrodni, niejaką Hannę Taylor.
- Ostra z niej babka!
- Nikt cie nie pytał Carl!
- Przepraszam majorze.
- Nasze źródła donoszą, że opracowali wspólnie plan zawładnięcia Okręgiem Trzech Stanów. Twoje zadanie to powstrzymanie złoczyńców. Pomoże ci w tym twój nowy partner.
Drzwi za plecami Perry otworzyły się. Dziobak odwrócił fotel by lepiej widzieć.
W kłębach dymu które wydostały się z za drzwi ukazał się ciemny zarys postaci.
Gdy dym się rozwiał, Perry ujrzał kaszlącego dziobaka. Był nieco niższy od Agenta P i w przeciwieństwie do niego był dziewczyną.
- Carl, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie palił wszędzie tych swoich kadzidełek! - nakrzyczał na stażystę Major Monogram, po czym zwrócił się do Perry. - Agencie P, to twoja nowa partnerka, Agentka P lub jeśli wolisz, Penny panna dziobak.
Perry oniemiał. Siedział wpatrzony w Penny, która przestawszy dusić się, podeszła do niego żwawym, lecz lekko chwiejny krokiem i podała mu łapę. Perry uścisnął ją i zmierzył swą nową partnerkę, od stóp do głów badawczym spojrzeniem.
Dziobaczka miała futerko tego samego koloru co Perry i takie same kasztanowe oczy, w tej chwili nieco zaczerwienione od nadmiaru kadzidełek. Na szyi miała zawiązaną niebieską chustę, a z pod tajniackiego kapelutka wystawała jej grzywka. Na jej dziobie widniał delikatny uśmiech.
- Agenci, najwyższy czas wyruszać! Życzę wam powodzenia w walce ze złem i występkiem!
Dziobaki zasalutowały i wybiegły z kryjówki.
- Och, czy oni nie stworzyli by razem cudownej pary? Perry i Penny... - powiedział Carl z rozmarzeniem.
Monogram zmierzył podwładnego krytycznym spojrzeniem.
- Carl, co ja ci mówiłem o mieszanie się w sprawy prywatne agentów!? - odparł szorstko. Po chwili zastanowienia dodał jednak - Masz racje Carl, byli by idealną parą. Ale Agent P nie chce się ponoć na razie z nikim wiązać.
- Tak tylko mówi, w głębi duszy szuka tej jedynej - powiedział Carl. Po chwili wypalił. - A słyszał pan majorze o Agencie M? Podobno rozstał się z Agentką J i jest teraz z Agentką S!
- No co ty gadasz...?
- Ferb czy coś się stało? - zapytał z przejęciem. - Odkąd wróciliśmy z wyścigów jesteś jakiś nieswój.
Ferb uniósł dwa kciuki na znak, że z nim wszystko w porządku i wrócił do pracy. Phineas nie wyglądał na usatysfakcjonowanego odpowiedzią brata, ale dał za wygraną i oddalił się w stronę furtki. Nanosił właśnie poprawki na plany, gdy do ogródka weszła Izabela.
- Cześć! Co dzisiaj robicie? - zapytał słodkim i pełnym czułości głosem.
Każdego ranka pojawiała się w tym ogródku by sprawdzić co robią jej najlepsi przyjaciele, a w zasadzie co robi Phineas.
- Cześć Izabelo - powitał przyjaciółkę czerwonowłosy, nie zwracając najmniejszej uwagi na ton jej głosu wyraźnie przepełniony miłością. - Razem z Ferbem budujemy Symulator - odpowiedział znad planów.
- A do czego będzie służył ten Symulator? - zapytała Izabela, tym samym słodkim głosikiem. Nie uzyskała jednak odpowiedzi, gdyż w bramce ukazała się Danny.
Nowa sąsiadka stała uśmiechnięta, w jednej ręce trzymała deskę, a w drugiej kask. Jej jasnobrązowe włosy związane były w dwie kitki.
- Cześć - powitała nowych znajomych cała rozpromieniona i oparła deskę o płot.
- Cześć Danny! - wykrzyknął uradowany Phineas i podszedł do dziewczyny. - Już myślałem, że nie przyjdziesz.
- Odnalezienie wszystkich części trochę trwało, ale udało mi się i zdołałam naprawić deskę - odparła brązowowłosa. - Fajny Symulator - dodała spoglądając na plany.
- Tak. Phineas właśnie mi o nim opowiadał - wtrąciła szorstko Izabela, mierząc nowo przybyłą groźnym spojrzeniem.
- Och, wybaczcie mi nietakt! - zawołał Flynn uderzając dłonią w czoło. - Izabelo to Danny, przeprowadziła się tu dziś rano. Danny to Izabela, nasza przyjaciółka.
- Miło mi poznać - uśmiechnęła się Danny.
- Mnie również - odparła oschle czarnowłosa.
- To, w jaki sposób mogłabym wam pomóc? - przeszła do rzeczy Daniella.
- Więc, Ferbowi przydała by się pomoc przy montażu. Jest za tą stertą części - odparł Phineas i wskazał za siebie na stertę żeliwnych części Symulatora.
Danny ruszyła we wskazanym jej kierunku.
- A co ja mogła bym dla ciebie zrobić Phineasu? - zapytała pospiesznie Izabela, nie chcąc wyjść na gorszą.
- Potrzebnych jest mi jeszcze kilka rzeczy - odparł chłopiec i zaczął wymieniać potrzebne mu przedmioty, które Izabela skrupulatnie notowała.
Część 2[]
- Cześć Ferb.
Chłopak drgnął na dźwięk jej głosu, z ręki wypadł mu śrubokręt i wbił się w misę z olejem.
- Przepraszam nie chciałam cie przestraszyć - zawołała natychmiast Danny na widok przerażenia na twarzy chłopca.
Zielonowłosy wpatrywał się w niebieskie oczy Danielli jak zahipnotyzowany.
- Wydaje mi się że to trzeba załatać zanim cały olej wyleci - powiedziała brązowowłosa przerywając niezręczną cisze i wskazała na dziurę z której zaczęła wyciekać czarna maź.
Na te słowa Ferb oderwał wzrok od Danny. Pospiesznie wyciągnął śrubokręt z dziury i zakleił ją taśmą izolacyjną. Przez cały ten czas Daniella obserwowała go uważnie, a gdy skończył oznajmiła z uśmiechem.
- Phineas powiedział, że przyda ci się pomoc. To w czym ci pomóc? - zapytała niepewnie i wpatrzyła się z oczekiwaniem w chłopaka.
Ferb długi czas milczał. W jego głowie trwała zawzięta walka między chęcią odpowiedzenia, a wrodzoną nieśmiałością. W końcu chęć odezwania się wzięła górę nad nieśmiałością. Chłopak otworzył usta, gdy z pod taśmy wystrzelił strumień oleju, chlapiąc go i Daniellę.
Zielonowłosy, osłaniając się przed mazią, zaczął na powrót zaklejać dziurę taśmą. Dziewczyna rzuciła się mu na pomoc. Walka trwała zaledwie kilka minut, jednak po zakończonej robocie oboje byli cali umorusani czarną i lepką substancją.
- Oby tym razem wytrzymało dłużej - powiedziała z nadzieją Danny.
- Cóż, bardziej brudni nie będziemy - odparł zielonowłosy, na co oboje wybuchnęli śmiechem.- Witaj Agencie P i ty nieznany mi dziobaku!
- To Penny.
Z drzwi prowadzących do kuchni wyszła wysoka kobieta z czarnymi włosami związanymi w koński ogon. Miała na sobie biały kitel, czarną spódnice i zieloną bluzkę. Jej haczykowaty nos zadarty był do góry, a promieniste zielone oczy groźnie zmrużone, spoglądały na uwięzione dziobaki z wyższością i pogardą.
- Co? - zapytał rozkojarzony Dundersztyc.
- Dziobak, nazywa się Penny panna dziobak. Jest moim nemezis - wyjaśniła Taylor po czy zwróciła się do swojej nemezis z wyrzutem. - Spóźniłaś się Penny panno dziobak!
- A tak, Penny - odparł doktor, gdy w końcu słowa wspólniczki dotarły do jego świadomości. Następnie zwrócił się do Perry. - Perry panie dziobaku, to moja nowa wspólniczka w zbrodni doktor Hanna Taylor. Hanno poznaj mojego nemezis, Perry pana dziobaka.
- Niemiło mi cię poznać Perry panie dziobaku - odparła niedbale Hanna.
- Teraz, kiedy wszyscy się już znamy, możemy przejść do rzeczy - powiedział doktor D zacierając ręce. - Zapewne zastanawiasz się Perry panie dziobaku, dlaczego tak niezależna osoba jak ja, postanowiła znaleźć sobie wspólnika w zbrodni. Otóż, po naszej ostatniej potyczce zrozumiałem, że by zwyciężyć muszę mieć przewagę liczebną, jak lwy w stadzie, im jest ich więcej tym większe prawdopodobieństwo, że coś upolują. Oglądałem ostatnio program o lwach. Swoją drogą te lwy to całkiem słodkie kotki i przy tym drapieżne. Ale wracając. Z pośród wielu ochotników wybrałem ją - oznajmił Dundersztyc i wskazał na doktor T, na co kobieta prychnęła i powiedziała.
- Byłam jedynym kandydatem.
- Mogłaś to sobie darować, naprawdę. Wspólnie z Hanną opracowaliśmy plan podbicia Okręgu Trzech Stanów.
- Ja opracowałam plan podbicia Okręgu Trzech Stanów, ty w tym czasie zajadałeś nachos i oglądałeś Animal Planet! - oznajmiła kobieta ze złością.
- Leciał właśnie mój serial! Może przestaniesz mi dogryzać i rozpoczniemy pierwszą fazę naszego planu?
- Niech ci będzie - odparła Hanna i wyszła na taras.
- Siedźcie tu sobie grzecznie małe dziobaczki, a ja zawładnę Okręgiem Trzech Stanów.
- My zawładniemy Okręgiem Trzech Stanów! - wykrzyknęła z tarasu Taylor po czym dodała. - Heinz chodź tu i pomóż mi z tym ustrojstwem!
Dundersztyc wyszedł na taras mrucząc coś pod nosem. Gdy tylko doktor D zniknął dziobakom z oczu, Perry wyjął z kapelusza pilnik i zaczął piłować kraty. Penny z założonymi łapkami patrzyła na bezowocne wysiłki swojego partnera.
Agent P widząc jej sceptyczne spojrzenie zaterkotał ze złości i podał jej pilnik. Penny wzięła go i wyrzuciła przez ramię, na co Perry zrobił wielkie oczy, następnie podeszła do kraty i za pomocą lasera w swoim zegarku wycięła je. Agent P zaniemówił.
Agentka wyszła z klatki i stanęła dumnie wyprostowana. Dziobak wyszedł za nią i razem wbiegli na taras.
Na tarasie Dundersztyc stał zacierając ręce, a Hanna pisała coś na panelu sterowniczym machiny wyglądającej jak rakieto-satelita. Perry w mgnieniu oka rzucił się na Heinza i uderzył go w nos. Penny również ruszyła do walki ze swoją nemezis jednak ta, w ostatniej chwili zdążyła wcisnąć ENTER i wielka satelita wystrzeliła w kosmos.
- Ha! Udało się! Etap pierwszy naszego planu przebiegł pomyślnie! - wykrzyknęła doktor T, sekundę później oberwała od Penny prosto w brodę.
Po minucie walki, Dundersztyc leżał rozbrojony na podłodze, a Perry stał nad nim z łapkami założonymi na biodrach. Tymczasem Hanna trzymała szarpiącą się Penny w powietrzu za chustę.
- Hej! Perry panie dziobaku - zawołała złocznica. Na dźwięk jej głosu Agent P dostał gęsiej skórki. - Zobacz kogo tu mam! Lepiej się poddaj bo twoją partnerkę spotka coś złego!
Perry odwrócił się i zobaczył, że Hanna trzyma Penny w dość mocnym uścisku, a chusta powoli odcina jej dopływ powietrza do płuc. Dziobak stanął w pozycji bojowej i już miał skoczyć do walki, gdy Penny rozwiązała chustę i zawiązała nią ręce doktor T. Następnie podcięła jej nogi i powaliła na ziemię. Potem zabrała swą chustę i zawiązała z powrotem pod szyją.
Perry znów oniemiał. Nie spodziewał się po tej małej dziobaczce takiego sprytu i siły. Penny rozpędziła się i zeskoczyła z balkonu otwierając spadochron. Jej partner skoczył za nią.
Hanna wstała z podłogi i otrząsnęła się. Po upadku bolała ją jeszcze głowa, ale uśmiechała się tajemniczo pod nosem.
- Etap pierwszy mojego planu właśnie się rozpoczął - powiedziała cichym i jadowitym głosem.
- Naszego planu! - poprawił ją Dundersztyc podnosząc się i rozcierając wielki guz na środku czoła.Stała przed nią wielka, metalowa kopuła. Dziewczyna spojrzała na Ferba, a on na nią. Niezręczną ciszę która zapadła, przerwał Phineas.
- Jak tam postęp w pracy? - zapytał uradowany. - Jej co się wam stało?! - wykrzyknął ujrzawszy ich całych w mazi. Za jego plecami pojawiła się Izabela.
- Wypadek przy pracy - odparł żartobliwie Ferb.
- Tak mi przykro... Danny, jak ty wyglądasz, jesteś cała w jakimś czarnym świństwie! - powiedziała Izabela z nutą złośliwości w głosie.
- Nic specjalnego - odparła radośnie dziewczyna, po czym zwróciła się do młodego Flynna. - Phineas my tu już skończyliśmy. Czy potrzebujesz pomocy?
- Nie, ja i Izabella też już ukończyliśmy swoją robotę. Najwyższy czas sprawdzić co to cudeńko potrafi - oznajmił czerwonowłosy i razem z pozostałą trójką zabrał się do testowania Symulatora.- Tę różową z kokardą?
- Tak, właśnie tę .
- No... Była bombowa!
Do domu z polowania w galerii wróciła Fretka i Stefa.
- A pamiętasz te wspaniałe spodnie od WEPPUCO?
- Tak... Były obłędne! - odparła rozmarzona Fretka.
Nagle zatrzymała się gwałtownie i zaczęła nasłuchiwać. Po chwili wybiegła z przedpokoju jak oparzona. Rzuciwszy zakupy na sofę, wbiegła do kuchni, gdzie Linda zmywała naczynia.
- Mamo musisz w tej chwili iść ze mną do ogródka!
- Czy na ogródek spadła olbrzymia satelita? - zapytała spokojnie Linda nie przerywając zmywania.
- Nie, ale...
- A może wtargnęło tam stado łosiów? - zapytała kobieta.
- Nie. I już to przerabiałyśmy, mówi się łosi - odparła Fretka ze zdecydowaniem - Chodź ze mną do ogródka!
- Fretka co się stało?
- Phineas i Ferb znowu coś zmajstrowali! - wykrzyknęła Fretka gwałtownie gestykulując rękami.
- Skąd ty to wiesz? Dopiero co wróciłaś do domu z całodniowych zakupów.
- Po prostu wiem. Chodź to ci pokarzę! - oznajmiła rudowłosa i zaczęła ciągnąć matkę za ramię.
- O no już dobrze skarbie, idę.
Linda wytarła ręce i ruszyła za podskakującą ze zniecierpliwienia córką. Stefa, która do tej pory obserwowała całą tę scenę z przedpokoju, ruszyła za przyjaciółką. Tymczasem Phineas, Ferb, Izabela i Daniella skończyli właśnie testowanie Symulatora.
- To było super! - wykrzyknęła uradowana Danny.
- Jesteś wspaniałym konstruktorem Phineas - oznajmiła Izabela.
- Dzięki Izabelo - odparł chłopiec rumieniąc się.
Dzieci stały rozprawiając o Symulatorze. Nagle taśma, którą zaklejona była dziura po śrubokręcie znów puściła. Wielki strumień oleju, który wydostał się z otworu sprawił, że Symulator wystrzelił w kosmos. Chwilę potem do ogródka weszła Fretka prowadząc mamę i Stefę.
- Widzisz Fretko, tu niczego nie ma - powiedziała Linda wskazując na pusty ogródek.
- Mogę przysiąc, że jeszcze przed sekundą stało tu wielkie, metalowe coś! - wykrzyknęła jej córka.
- Ja nic tu nie widziałam - odparła znużona Linda i wróciła do kuchni.
Fretka stał chwilę gapiąc się w miejsce, gdzie jeszcze przed minutą stał Symulator.
- O Fretka, wróciłaś już z galerii - zawołał uradowany Phineas na widok swojej siostry. - Szkoda, że nie widziałaś naszego Symulatora. Był super!
- Ta...
- Ach, Fretka, Stefa poznajcie Danny. Jest nowa w Danville - przedstawił koleżankę czerwonowłosy.
- Cześć - przywitała się Daniella.
- Hej - odparła jej radośnie Stefa.
- Ta... Cześć - odparła obojętnie Fretka i razem ze Stefą wróciły do domu.
U boku Phineas znikąd pojawił się mały, wodno-lądowy ssak.
- Grrr.... - zaterkotał.
- O tu jesteś Perry! - ucieszył się Phineas na widok swojego pupilka. - Danny poznaj Perry, to nasz własny dziobak!
- Jest odlotowy! - zawołała Danny na widok dość tępo wyglądającego dziobaka. - Przypomina mi moją Penny ale ona jest mniejsza.
- Penny?
- Tak, Penny to mój dziobak - oznajmiła z dumą.
- Nigdy nie znałem drugiej osoby, która miała by dziobaka - powiedział z namysłem Phineas. - Czy Penny też znika na cały dzień? - zapytał.
- Tak, jak najbardziej, ale czasami wspólnie się bawimy.
- Trzeba ich ze sobą poznać - stwierdził czerwonowłosy spoglądając na swojego pieszczoszka.
- Tak, z pewnością się polubią - przytaknęła mu dziewczyna.
Danny nachyliła się i pogładziła Perry po futerku, na co dziobak zaterkotał. Gdy dziewczyna wstała na podwórku była tylko ona, Perry i Ferb. Phineas i Izabela poszli do domu na kolacje.
Ferb stał nieopodal i wpatrywał się w Danny. Dziewczyna przesłała mu promienny uśmiech, na co chłopak zarumienił się.
- Czy wpadniesz na kolacje? - zapytał Ferb, przerywając niezręczną cisze, która znów zapadła.
- Nie mogę. Musze wracać. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia - odparła Danny.
- Ale wpadniesz jutro?
- Jasne - odparła dziewczyna zakładając kask. - To na razie - pożegnała się i wskoczyła na deskę.
Ferb stał jeszcze chwilę na podwórku. Po kilku minutach wraz z Perry wszedł do domu na kolacje, na którą mama przygotowała ciasto bananowe.Dodatkowe informacje[]
Ciekawostki |
---|
- Opowiadanie uległo drobnemu retuszowi. Jego pierwotną wersję możecie znaleźć tu.
- Premiera opowiadania miała miejsce 01 października 2012 na dA.
Bohaterowie |
---|