Nie podano opisu zmian Znacznik: rte-source |
Znacznik: rte-wysiwyg |
||
Linia 30: | Linia 30: | ||
*[[Baljeet Tjinder]]; |
*[[Baljeet Tjinder]]; |
||
*Misia i Ciasteczko; |
*Misia i Ciasteczko; |
||
+ | *[[Jasmine MacMandy|Sprzedawczyn]][[Brenda Riverhawk-Davenport|ie w sklepie]]; |
||
− | *Sprzedawczynie w sklepie; |
||
*Steven; |
*Steven; |
||
*Cassidy; |
*Cassidy; |
Wersja z 11:22, 10 sie 2016
“ | To miejsce jest świetne! | ” |
— Buford o nowym budynku G-Tech'u |
Jest to pierwsza część dwuczęściowego odcinka Seboliii.
Opis
Nowa szkoła G-Tech zostaje odbudowana! Szczęśliwi bohaterowie wracają do niej, jednak okazuje się, iż... za kilka dni ma być studniówka. Zoltan prosi Fineasza oraz całą klasę Ferba o przygotowanie wydarzenia. Tymczasem dział technologiczny G-Tech'u przeżywa swoje największe promocje oraz wdrożenie do sklepu najnowszego produktu, za którym zacznie szaleć cały świat. Z tego powodu Izabela staje w najdłuższej kolejce świata, podczas gdy Zoltan musi się zająć "kotkami" Moranici, która wyjeżdża na urlop, a Heinz zostaje zwolniony z posady nauczyciela.
Bohaterowie
- Zoltan George Davenport;
- Fineasz Flynn;
- Buford Van Stomm;
- Ferb Fletcher;
- Izabela Garcia-Shapiro;
- Heinz Dundersztyc;
- Zack Davenport;
- Moranica Uglyfoot-Curvehead;
- Fretka Flynn;
- Stefa Hirano;
- Baljeet Tjinder;
- Misia i Ciasteczko;
- Sprzedawczynie w sklepie;
- Steven;
- Cassidy;
- Ludzie w kolejce;
- Pepe Pan Dziobak;
- Coltrane;
- Selena DeViallano;
- Linda Flynn-Fletcher;
- Summer Outside
Scenariusz
(Zoltan stoi przed ogromnym budynkiem zasłoniętym prześcieradłem. Przed mężczyzną stoi tłum uczniów. Zoltan łapie prześcieradło w dłoń i odkrywa je. Wszyscy przed sobą widzą wysoki ogromny wieżowiec o szklanych ścianach. Uczniowie biją brawo)
Fineasz: Skąd pan wytrzasnął takie wielkie prześcieradło?!
Zoltan: Wysłałem jakiegoś faceta do sklepu z prześcieradłami. Wychodził z niego przez tydzień.
Buford: To miejsce jest świetne!
Zoltan: I jest jeszcze jedna niespodzianka... nie jesteśmy w Miami, jesteśmy w Danville!
(Wszyscy uczniowie patrzą sobie po twarzach ze zdziwieniem)
Ferb: To jak to możliwe, że lecieliśmy tu trzy godziny samolotem?
Zoltan: A bo w połowie drogi zawróciliśmy.
Izabela: Fineasz, patrz, tam jest jakiś sklep!
(Izabela wskazuje Fineaszowi jakiś sklep odzieżowy po drugiej stronie ulicy)
Izabela: Pójdziemy tam?
Fineasz: Jeżeli mają tam jakieś siedzenie, to mogę.
Zoltan: O nie, nie ma wspierania konkurencji! G-Tech ma własną sieć sklepów odzieżowych!
Izabela: Ale ja miałam na myśli G-Butik!
Zoltan: A... to po oprowadzeniu możecie iść. A teraz zobaczymy, co jest w środku!
Izabela (szeptem): Tak naprawdę mówiłam o sklepie obok. G-Tech ma ubrania brzydkie jak noc.
(Czołówka)
Głos: Gdzieś w Stanach Zjednoczonych...
W znanym wam mieście,
Gdzieś w Danville,
W szkole miliardera, naukowca Zoltana Davenporta,
Gdzieś w środku ukrywają się,
Najwięksi geniusze świata!
Fineasz i Ferb: To my!
(Pojawia się winda, a na niej narysowane liczby i znaki matematyczne, wychodzi ze środka Fineasz)
(Obok jest winda, na której są narysowane narzędzia, wychodzi ze środka Ferb)
(Piętro niżej na windzie są narysowane instrumenty, ze środka wychodzi Fretka)
(Obok z windy na której narysowane są wynalazki i znaki cechujące zło, wychodzi Dundersztyc)
(Wszyscy wymienieni bohaterowie pojawiają się przed budynkiem szkoły)
Narrator: Szkoła z internatem.
(Koniec czołówki)
Narrator: Magiczna noc Część 1.
(Wszyscy uczniowie stoją w ogromnym pomieszczeniu z setkami drzwi. Na środku stoją dwie bardzo długie zaokrąglone kanapy oddalone od siebie o kilka metrów. W środku figury tworzonej przez te kanapy stoi metalowy stolik, a na nim bogato zdobiona waza. Nad stolikiem wiszą dwa duże płaskie telewizory zwrócone ekranem do kanap. Przy ścianach stoją różne regały z książkami)
Zoltan: A to jest główne pomieszczenie będące zarazem biblioteką. A tamte drzwi prowadzą do waszych pokoi. I w tym roku to nie są windopokoje. Do sal lekcyjnych będziecie musieli przejść się sami.
Fineasz: Co?!
Zoltan: Żartuję. W pokojach macie windy wyglądające jak tuby. Przewiozą was piętro wyżej, gdzie znajdują się drzwi do wszystkich sal lekcyjnych w szkole.
(Buford podchodzi do wazy i zaczyna ją obmacywać)
Buford: Fajna waza.
(Zoltan podchodzi do Buforda i odciąga go od niej)
Zoltan: Zwariowałeś?! To antyczna waza ze starożytnego Rzymu! Kosztowała mnie kilkanaście milionów.
Buford: A wygląda jakby wyrzeźbiła ją moja matka.
(Buford podchodzi do reszty uczniów. Zoltan odwraca się do nich)
Zoltan: A jako iż jest to nowa szkoła, to potrzeba odświeżyć kadrę nauczycielską. Heinz, pakuj manatki i heja!
Dundersztyc: Słucham?!
Zoltan: Jesteś fatalnym nauczycielem. Na dodatek dostałem list, że byłeś przez kilka dni w więzieniu za kradzież nieskończonotlenku błotasu. Dziwne, że dostałem taki list dopiero teraz.
Dundersztyc: A żeby, cię Pep... Zoltanie George'u Davenporcie!
(Wkurzony Dundersztyc wsiada do windy)
Zoltan: Zaraz przydzielę wam wasze pokoje. Ale uwaga, w tej szkole są one trzyosobowe. Nie to, co tam.
Zack: Ja chcę być z Bufordem!
Zoltan: Przecież ty nawet się tu nie uczysz! Mieszkasz ze mną w wypasionej willi na wzgórzu miasta, w ogromnym zamku w Niemczech, na wyspie Riki Tiki Narko Tyki na Atlantyku, na...
Fineasz: Rozumiemy, ma pan wiele domów!
Zoltan: No i tutaj też sobie strzeliłem luksusowy apartament na najwyższym piętrze. Przejdźmy teraz do...
(Z windy wysiada Moranica)
Moranica: Zoltuś! Wyszedłeś ze szkoły bez pożegnania?!
Zoltan: Jak ty się tutaj dostałaś?! Kazałem wszystkim ochroniarzom i komputerom sterującym tą szkołą cię nie wpuszczać!
Moranica (poprawiając fryzurę): A, bo wiesz... nie mogli się mnie oprzeć.
Zoltan: Ta, chyba dostali zawału na pani widok.
Moranica: Nieważne, ja jadę na trzydniowy urlop i...
Izabela: Pani na urlop? Przecież pani w pracy tylko siedzi w fotelu i zajada się orzeszkami karmelowymi ze śmietnika.
Moranica: Postanowiłam, że za pieniądze, które obskubałam z Zoltusia wyjadę sobie na trzydniowy urlop i wrócę na waszą studniówkę.
Fretka: Stud... cholera, przez ten cały wyścig z homunculus'ami zapomniałam o studniówce! Stefa, musimy szybko znaleźć jakieś ładne sukienki, znaleźć partnera i nauczyć się tańczyć!
Zoltan: No właśnie, jak już jesteśmy przy studniówce - Fineasz, pomożesz klasie Ferba w przygotowywaniu sali na ten bal.
Fineasz: Jakiej sali?
Zoltan: Coś się wynajdzie, 30% pomieszczeń w tym G-Tech'u tutaj nie jest nawet zagospodarowanych, a w 10% z nich jeszcze nikt nie był.
Moranica: Z czego ja do jednego nasrałam.
Zoltan: Tiaaaa... chyba będziemy musieli wysadzić to piętro.
Moranica: No dobra, Zoltuś, ja wyjeżdżam, pamiętaj, by karmić moje kotki.
Zoltan: Pani kotki? Ile ich pani ma?!
Moranica: Dwa. Misię i Ciasteczko.
Zoltan: Ufff... może nie będzie tak strasznie.
(Winda się otwiera, a tam dwa tygrysy)
Zoltan: To mają być pani kotki?! RATUJCIE!!!
(Wszyscy poza Moranicą uciekają. Jeden z tygrysów zaczyna ryczeć, po czym biegnie w stronę Zoltana. Przypadkiem potrąca stolik, który zaczyna huśtać się. Spada z niego waza, która po uderzeniu w podłogę rozbija się)
Moranica: E, Misiek, spokój!
(Tygrys zatrzymuje się. Ze smutkiem kładzie się pod nogami Moranici. Wszyscy wracają z ukryć)
Moranica: Wybacz, Misia lubi gonić ludzi. A najbardziej to ich zjadać.
(Godzinę później. Fineasz i Izabela wchodzą do wcześniej wspomnianego sklepu odzieżowego. Wita ich ładna dziewczyna z długimi brązowymi rozpuszczonymi włosami, wydłużoną twarzą i brązowymi oczami)
Dziewczyna: Dzień dobry. W czymś pomóc, doradzić?
Izabela: A tak przyszłam sobie pooglądać, co tutaj jest.
Fineasz: Ja natomiast bym poprosił o jakąś pufę, by usiąść, bo pewnie zejdzie mi się z godzinę.
(Dziewczyna zaczyna się chichotać, po czym wskazuje pufę pod ścianą. Ucieszony Fineasz podchodzi tam i siada na niej. Zaczyna grać na swoim G-Phone'ie)
Izabela: Oo, jakie śliczne buty! Fineasz, spójrz!
(Fineasz unosi wzrok znad ekranu telefonu i dostrzega Izabelę zakładającą różowe buty na obcasach)
Izabela: Są idealne! Muszę je kupić!
Fineasz: A to dziwne... kobieta na zakupach decyduje się kupić pierwszą lepszą parę butów.
Dziewczyna: Kosztują 60$.
Izabela: Drogo troszkę...
(Izabela zaczyna grzebać po torebce)
Izabela: No nie! Nie wzięłam portfela!
Fineasz: A co ty tam wzięłaś?
Izabela: A to, co w każdej dziewczęcej torebce się pomieści - telefon, perfumy, szminkę, okno, działkę sąsiada... Fineasz, przejdziesz się do mojego pokoju po portfel? Położyłam go na szafce przy łóżku wodnym.
Fineasz: Macie łóżko wodne?! A my nie!
Izabela: A nie, bo dziewczyna, taka Cassidy, z którą mieszkam, zsikała mi się na łóżko. Zgłosiłam to już Zoltanowi.
(Fineasz wychodzi ze sklepu. Izabela zaczyna rozglądać się po sklepie. Po chwili zauważa czerwony naszyjnik w kształcie serca wiszący na szyi sprzedawczyni)
Izabela: Ojej, jaki piękny naszyjnik! Gdzie pani taki kupiła?
Dziewczyna: G-Tech sprzedaje.
Izabela: Serio? Nie wierzę, że G-Tech sprzedaje coś ładnego. Oni mają teraz przecenę na pawie pióropusze!
Dziewczyna (śmiejąc się): Nie, nie... to najnowszy produkt technologiczny. Ten naszyjnik świeci, gdy widzi się osobę, którą się kocha. Wszyscy oszaleli na tym punkcie i to kupują, zwłaszcza, że są teraz ogromne przeceny.
Izabela: A ile kosztuje?
Dziewczyna: Na szczęście nie dużo, tak gdzieś 2500$.
Izabela: Ołłł... to trochę drogo. Przynajmniej będę miała prezent na trzymiesięcznicę.
Dziewczyna: Ale jest jeden problem. Nie można go kupić przez Internet ani w żadnym innym budynku, jak ten naprzeciwko. Mnie się udało to zrobić przed tym, jak zaczęli to reklamować. Teraz musiałabyś się ustawić w tej kolejce.
(Dziewczyna wskazuje ręką na kolejkę ciągnącą się chodnikami do budynku G-Tech'u)
Izabela: Do TEJ kolejki?! Ja myślałam, że to kolejka do łazienki. Wiesz chyba, jak wyglądają G-Tech'owe łazienki. Dla uczniów szkoły Zoltana rozstawione są stoły do ping-ponga tak, że waląc dwójkę, można grać z mechaniczną ręką po drugiej stronie. Także ten... chyba będę miała prezent na ROCZNICĘ. Jak przyjdzie mój chłopak, to powiedz mu, żeby kupił te buty i zostawił je w moim pokoju.
(Następny dzień w G-Tech'u. W pustym pomieszczeniu kilkanaście osób maluje podłogi, ściany i sufit, dzieląc pokój na białą i czarną część. Ferb stoi na drabinie)
Ferb: Tak chyba będzie dobrze.
(Ferbowi wypada pędzel. Upada pod nogami jakiegoś chłopaka)
Ferb: Bradley, podaj mi ten pędzel!
Chłopak: Mam na imię Steven!
(Steven rzuca pędzel do góry. Trafia jednak w twarz Ferba)
Steven/Chłopak: Sory.
(Tymczasem w apartamencie Zoltana. Mężczyzna siedzi na kanapie przed basenem i przegląda coś w laptopie. Za oknami ma widok na całe miasto. Nagle ktoś do niego dzwoni. Zoltan odbiera)
Zoltan: Dzień dobry, z tej strony Zoltan George Davenport, kierownik firmy G-Tech. Słucham?
Po drugiej stronie: Dzień dobry. Chciałabym zgłosić, że nie działa mi G-TV 7.
Zoltan: A próbowała pani go włączyć?
(Chwila ciszy. Po chwili ktoś po drugiej stronie rozłącza się)
Zoltan: Echhh...
(Na kanapie siada tygrys)
Zoltan: AAAA!!! Znaczy się... hej, tygrysku. Ty jesteś Ciasteczko, tak?
(Zoltan zaczyna drapać tygrysa za uchem. Zwierzę kładzie się na nogach Zoltana)
Zoltan: Oooo... jaki ty jesteś uroczy.
(Ktoś dzwoni do Zoltana. Mężczyzna odbiera)
Po drugiej stronie: Panie Zoltan, potrzebujemy pana w dziale ogrodniczym.
Zoltan: To my mamy dział ogrodniczy? Znaczy się... jasne, zaraz będę.
(Zoltan próbuje się podnieść, ale przez tygrysa nie jest w stanie wstać)
Zoltan: Yyyych... dziwne, że Moranica nie przerobiła was jeszcze na jakieś płaszcze czy coś. Zastanawia mnie, czemu nie dała mi do opieki swojego Sznebuldoga.
(Tymczasem w tym samym sklepie odzieżowym, co poprzednio. Fretka i Stefa wchodzą do niego. Wita ich inna sprzedawczyni, jaką jest kobieta z długimi prostymi brązowymi włosami, owalną twarzą i piwnymi oczami)
Kobieta: Dzień dobry. Coś doradzić?
Fretka: Szukamy jakiś dobrych sukienek na studniówkę.
Kobieta: Mamy takich dużo. Jakieś konkretne kolory?
Fretka: Motywem przewodnim balu jest "Czerń i biel". Ja bym poprosiła o coś białego.
Stefa: Ja natomiast czarnego.
Kobieta: Okej, zaraz coś przyniosę.
(Kobieta rusza w stronę sukienek i zaczyna je przeglądać)
Fretka: Z kim będziesz szła na studniówkę?
Stefa: Jeszcze nie wiem.
Fretka: Ja idę z Jeremiaszem, więc skoro ja z kimś idę, to ty też musisz.
Stefa: Ale z kim niby? Nie znam za bar...
Fretka: Z Coltrane'm!
Stefa: Z kim? A, dobra, pamiętam. Nie widziałam go, odkąd dostałam się do Miami.
Fretka: Zatem to dobra okazja, by nadrobić stracony czas! Jutro pójdziemy do niego.
(Sprzedawczyni podchodzi z dwoma sukienkami)
Kobieta: Takie znalazłam!
Fretka: Są piękne!
Stefa: Jakie śliczne!
Kobieta: Przymierzalnia jest tam.
(Kobieta wskazuje palcem na dwie zasłonki prowadzące do przymierzalni, które znajdują się obok kasy, przy której stoi młodsza sprzedawczyni. Fretka i Stefa biorą swoje sukienki i idą do przymierzalni. Kobieta staje obok kasy i zaczyna popijać kawę w filiżance. Do sklepu wchodzi dziewczyna z pokoju Izabeli, Cassidy, jasnoskóra osoba z długimi blond włosami i piwnymi oczami, ubrana w fioletową koszulkę i niebieski jeansy, zasłaniająca krocze znakiem "Stop")
Cassidy: Macie majtki i spodnie? Sytuacja awaryjna!
Kobieta: Tak.
(W kolejce do G-Tech'u. Izabela wyczuwa zapach pieczonego mięsa. Dziewczyna odwraca się i zauważa faceta bez koszulki smażącego wieprzowinę na grillu)
Izabela: Wziął pan ze sobą grilla do kolejki?
Facet: Wolę nie umrzeć z głodu.
Izabela: A podzieli się pan? Głodna jestem.
Facet: Nie.
(Izabela odwraca się. Zaczyna rozglądać się. Po chwili przykuca i zaczyna zajadać trawę)
Facet: No nie, tylko nie weganka!
(Izabela z buzią wypchaną trawą odwraca się do faceta. Wstaje i całą trawę wypluwa na twarz mężczyzny, po czym zabiera mu z ręki mięso i je zjada)
Izabela: Mniam!
Facet: Ale wody mi nie zabierzesz!
(Facet wyciąga zza siebie butelkę i szybko wypija wszystko)
Izabela: Heh...
(Izabela zabiera jakiemuś przechodniowi butelkę, wypija trochę wody, po czym oddaje. Przechodzień ucieka)
Izabela: Ciesz się pan, że pana nie oplułam tą wodą.
(Apartament Zoltana. Z windy wysiada jego właściciel. Zauważa całe mieszkanie zdemolowane, wszystkie rzeczy porozrzucane, rozszarpane meble, a w miejscu dawnej kanapy dwa śpiące tygrysy)
Zoltan: Zatłukę tę Moranicę.
(Tygrysy się budzą. Zoltan podchodzi do nich i zaczyna krzyczeć)
Zoltan: Co to za zachowanie?! Nie wolno niszczyć! FE!!!
(Tygrysy zaczynają warczeć na Zoltana)
Zoltan (oszołomiony): Róbta, co chceta...
(Tymczasem w sali przeznaczonej na studniówkę. Wszyscy wieszają dekoracje. Na salę wbiega przerażony Fineasz)
Fineasz: Ferb! Ferb!
(Ferb przyczepiający coś do ściany odwraca się w stronę brata)
Ferb: Co?
Fineasz: Słuchaj, wzięliśmy złe piętro!
Ferb: Jak to?!
Fineasz: Bo... tam, gdzie ma być pomieszczenie ze stołami i żarciem jest... jest kupa Moranici!
(Ferb wymiotuje na podłogę)
Fineasz: A co dziwniejsze, ona pachnie tulipanami.
Ferb: Że co?!
Fineasz: Chodź i powąchaj.
Ferb: Nie mam zamiaru.
Fineasz: Tak czy siak trzeba to posprzątać.
Ferb: Albo wysadzić piętro.
Fineasz: Chyba masz rację. Ale Zoltan nam nie pozwoli. Idź po łopatę, a ja załatwię kombinezony ochronne. Chyba nie chcesz, żeby ta kupa spadła na twoje ciało. Nie wiemy nawet, jakie ma właściwości.
(Tymczasem w pomieszczeniu głównym. Baljeet siedzi na kanapie i czyta książkę pt.: "Jak pogodzić się ze stratą ukochanej osoby?". Buford ogląda mecz piłki nożnej w telewizji)
Baljeet (czyta na głos): "Strata ukochanej osoby to ciężkie przeżycie. Gdy twoja żona okaże się szefową bionicznej dziewczyny z którą chce zabić cię i odebrać ci cały mająt..." Zaraz, zaraz, kto to napisał?!
(Baljeet przewraca na stronę tytułową i zauważa zdjęcie smutnego Zoltana)
Baljeet: I wszystko jasne.
(Baljeet wyrzuca za siebie książkę, po czym kładzie się na kanapie i zaczyna płakać)
Baljeet: Ile bym dał za to, żeby Summer żyła...
(Z windy wysiada z rozszarpanymi ubraniami Zoltan)
Baljeet (wracając do normalnej pozycji): Co się panu stało?!
Zoltan: Robiłem sobie kanapkę z szynką, gdy nagle Ciasteczko mnie napadł...
Buford: Gdybym nie wiedział o tych tygrysach Moranici, powiedziałbym, że jest pan wariatem. A w sumie to pan nim jest.
(Do Zoltana dzwoni telefon)
Zoltan: Halo?
Po drugiej stronie: Hej, Zoltan, jak moje koteczki?
Zoltan: Moranica? Yyyy... hej. One teraz smacznie śpią.
(Nagle słychać z góry głośne warknięcie, a po chwili pisk Zack'a)
Moranica: To dobrze. Wracam jutro popołudniu. Mam nawet dla ciebie prezent!
Zoltan: Yyyy... okej. Pa.
(Zoltan rozłącza się, po czym wrzuca telefon do śmietnika)
Zoltan: Skąd ona wytrzasnęła mój numer?!
(Z windy wysiada Zack z rozszarpanymi ubraniami. Zauważa swojego ojca z również rozszarpanymi ubraniami)
Zack: O, tata! Też byłeś u tamtych stylistów modowych? Bo jakoś słabi są.
Zoltan: To nie są styliści modowi...
(Następny dzień. Poranek. Izabela śpiąca na trawie budzi się. Ludzie przed nią i za również śpią)
Izabela: O kurde, ile jeszcze ta kolejka będzie się ciągnąć?! Ech... zjadłabym coś.
(Popołudnie. W spółce zło. Heinz odkurza inator stojący na balkonie. Ktoś puka do drzwi. Heinz wyłącza odkurzacz i podchodzi do drzwi)
Dundersztyc: Kto tam? Jak świadkowie Jehowy, to mnie nie ma. A nie, czuję zapach pizzy. Zapraszam.
(Do środka wchodzi Pepe z czerwoną bejsbolówką i pudełkiem pizzy)
Dundersztyc: Och, dostawca pizzy. Nawet nic nie zamawiałem. Ale fajny z ciebie dostawca.
(Pepe zdejmuje bejsbolówkę)
Dundersztyc: Zaraz, Dziobak Dostawca Pizzy?
(Pepe zakłada swój kapelusz)
Dundersztyc: Pepe Pan Dziobak Dostawca Pizzy?
(Pepe wypuszcza pudełko z rąk)
Dundersztyc (łapiąc się za głowę): Pepe Pan Dziobak!!!
(Pepe przewraca oczami)
Dundersztyc: Ta, wiem, w jednym odcinku była podobna scena. Ale wiesz, dawno ze sobą nie walczyliśmy. Postanowiłem to nadrobić.
(Na Pepe spada klatka)
Dundersztyc: I dzisiaj nie będę próbował przejąć władzy w Okręgu Trzech Stanów. Dzisiaj to ja się zajmę tym G-Tech'em!
(Pepe wytrzeszcza oczy z przerażenia)
Dundersztyc: Zoltan myśli sobie, że może mnie zwolnić ot tak. Ale nie! Rozwalę mu ten cały budynek! Nieważne, że to trzeci dzień jego istnienia. A posłuży mi do tego Wysadź-Budynek-Gościa-Który-Cię-Zwolnił-Inator!
(Pepe podnosi klatkę i rzuca nią w Heinz'a)
Dundersztyc: Ała, Pepe Panie Dziobaku!
(Pepe rzuca się z pięściami na naukowca)
(Tymczasem w G-Tech'u. Baljeet siedzi na kanapie i ogląda zdjęcie jego i Summer. Nagle z windy wysiada Zoltan niosący jakieś pudło)
Zoltan: Och, Baljeet, dobrze, że jesteś. Pomożesz mi. Zanieś to pudło do G-Butiku naprzeciwko naszego budynku.
Baljeet: Muszę.
Zoltan: Bo cię wywalę ze szkoły.
Baljeet: Już lecę!
(Baljeet chowa zdjęcie, po czym podchodzi do Zoltana i bierze od niego pudło. Idzie w stronę windy, jednak po chwili zatrzymuje się)
Baljeet: To pudło za bardzo mi przypomina Summer!
Zoltan: Niby dlaczego?
Baljeet: Jest na nim napisane "Summer Collection".
Zoltan: Nie marudź, tylko idź!
(Baljeet wsiada do windy i jedzie w dół)
Zoltan: Heh... jaką Summer?
(Tymczasem przed jakimś domem na przedmieściach Danville. Fretka i Stefa stoją przy drzwiach wejściowych)
Fretka: Zapukaj, śmiało.
(Stefa puka do drzwi. Po chwili otwiera je Coltrane)
Stefa: O, hej, Coltrane... dawno się nie widzieliśmy. Może chciałbyś ze mną pójść na studniówkę?
Ktoś w środku: Nie zgadzaj się!
Fretka: Znam ten głos...
(Za Coltrane'm staje największy wróg Fretki)
Fretka (patrząc na dziewczynę morderczym wzrokiem; zaciskając pięści): Selena...
(Tymczasem w spółce zło. Heinz leży przy inatorze, a Pepe stoi na nim i bije go w twarz)
Dundersztyc: Nie pokonasz mnie tak łatwo, Pepe Panie Dziobaku!
(Heinz wciska prawą ręką przycisk na inatorze. Wystrzeliwuje z niego promień, który leci w stronę G-Tech'u)
Dundersztyc: Ha! Teraz nic nie zrobisz!
(Tymczasem w G-Tech'u, na sali balowej. Fineasz montuje coś przy podium DJ-a. W pewnym momencie dzwoni do tego telefon. Fineasz odbiera)
Fineasz: Halo? Hej, mamo.
Linda po drugiej stronie: Fineasz, weź ze sobą brata. Znalazłam waszego ojca.
(Tymczasem na ulicy przed G-Tech'em. Baljeet przechodzi przez nią, trzymając pudło. Zaczyna myśleć o Summer. Przez pomyłkę wchodzi do sklepu odzieżowego występującego już wcześniej)
Baljeet: Dzień dobry.
Kobieta (stojąca za kasą): O, pan z towarem. Mógłby pan go położyć na zapleczu, bo mam tu mały problem z paragonami?
Baljeet: Dobrze.
(Baljeet przechodzi przez drzwi za kasą. Wchodzi do ciemnego pomieszczenia. Idzie korytarzem w lewo. Po chwili dostrzega włącznik światła. Zapala go. Zauważa związaną Summer siedzącą w kącie pokoju)
Baljeet (szczęśliwy): Summer!!!
(Po chwili w głowę Baljeet'a uderza prostownicą do włosów młodsza sprzedawczyni. Chłopak nieprzytomny upada na podłogę)
Dziewczyna: Haha...
(Tymczasem w pomieszczeniu głównym G-Tech'u. Buford siedzi na kanapie i rozmawia z Zack'iem. Przez windę wchodzi Moranica)
Moranica: Już jestem! I mam wspaniałe wieści!
Buford: Jakie? Złożyła pani wniosek o eutanazję?
Moranica: Nieeee... ja zmieniłem płeć.
(Bufordowi i Zack'owi opadają szczęki z wrażenia)
Narrator: Część dalsza nastąpi.
(Napisy końcowe)
(Izabela stoi w kolejce ze smutną miną)
Izabela: Ten uczuć, gdy nie masz dramatycznego momentu na zakończenie pierwszej części.
KONIEC